Przelot bez elektroniki - to jest TO. Kiedyś tylko tak się latało, bo nie było satelitów GPS, komputerków, WinPilota ani innego wspomagacza nawigacji. Nie było też radia, więc nawet współpraca w powietrzu nie istniała. Piloci, a nawet pilotki, naprawdę latali na orientację w terenie, jak Tadeusz Góra z Bezmiechowej pod Wilno. Zdobycie diamentu za docel-powrót wymagało wypatrywania na ziemi punktów orientacyjnych aby trafić na PZ i do domu. PZtem czasem było lotnisko, aby opisać i potwierdzić ruch na nim dla zaliczenia PZtu. Na szczęście szybowce latają nawet 5 razy wyżej niż awionetki na zawodach rajdowo-nawigacyjnych. Oni dostają tuż przed startem zdjęcia obiektów po trasie do odszukania podczas jednostajnego przelotu z uwzględnieniem wiatru. Pilot szybowca ma dużo lepszy ogląd obiektów nawet z odległosci 30km, o ile wie czego szukać. Oczywiście dużych obiektów. Teraz latanie na zawodach czasami nie wymaga w ogóle patrzenia na ziemię, tylko na wysokie chmury i nawigację. Oby tylko działała poprawnie, bo jak wysiądzie zasilanie, to pozostanie tylko modlić się o rozpoznanie drogi do domu, a najważniejsze to zdobyć wysokość aby dalej widzieć. Wskazane jest umieć latać na archaiczną busolę lub wg Słońca i godziny dnia (metoda na zegarek wskazówkowy). Przelot po znanej krótkiej trasie to żaden wyczyn gdy nawiguje się po "meblach". Co innego długa i nieznana trasa bez GPSa. Wklepanie do głowy obiektów przy trasie z mapy jest niezbędne. O dziwo wcale nie chodzi o mapę lotniczą, a samochodową lub turystyczną, na którą wniesie się strefy. Tu można zapamiętać drogi, węzły kolejowe, duże skrzyżowania głównych dróg, zapory na rzekach, mosty, jeziora i wyspy. Miasta najlepiej w sąsiedztwie charakterystycznych jezior. Znane są metody nawigowania po torach kolejowych - z rozróżnieniem linii jedno od dwutorowych i zelektryfikowanych. Szukanie podczas lotu obiektów na mapie, choć kłopotliwe jest możliwe, bo nieraz tak się ratowałem. Tak rozpoznałem z daleka Izbicę Kujawską z dwoma długimi rynnowymi jeziorami na południu, którą nakrywała zakazana strefa. To była EPTS08D na mojej wysokości w tym czasie. W ten sposób uniknąłem naruszenia strefy bez posiadania bazy stref w lusterku. Oba diamenty "foto" zdobyłem latając wg mapy samochodowej i oczywiście z zapamiętanymi obiektami przy trasie. Zanim weszły do użytku nawigacje lotnicze podpierałem się Automapą z funkcją "trasa przełajowa". To i tak dużo lepiej niż miał Tadeusz Góra. A zatem proponuję zamiast elektronicznej bazy PZ wyznaczenie ukrytych obiektów turystycznych na łamanej trasie przelotu do znalezienia wzrokowego i sfotografowania dla zaliczenia PZ. No i oczywiście "otwartą" trasę na orientację - z noclegiem na gościnnym lotnisku - "przytulisku". Pierwszy przelot na orientację wykonałem z Lisich do Torunia na Musze 100 jako warunek do srebra i licencji. Zadanie brzmiało "leć pod Słońce ale przed Wisłą wyląduj na dużym lotnisku, z pasami betonowymi na kształt T", to był 1974 rok. Zaraz też przyleciał po mnie szef wyszkolenia na Zlinie 526. Pozdrawiam Wacek ps. pierwszą bazą zdjęć PZtów "na orientację" niech będzie nasz aeroklubowy historyczny album z obiektami "foto PZ". Jest tam np. boisko sportowe w Tucholi i bazylika w Sejnach. Następne obiekty dobierzemy z przewodników turystycznych i Google map do kolejnego planowanego przelotu.
|