Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 69 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
  Drukuj

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
Autor Wiadomość
PostNapisane: 12 kwi 2015, o 12:41 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Wyścigi formuły "wolna amerykanka"
i kto wygra? Stawiam na szybowiec, bo lubię i wiem ci potrafi.
I jest ekologiczny - ta kita z tyłu to czysta woda, nie żadne spaliny.


Załączniki:
Komentarz: szybowiec wygrywa te wyścigi
Ventus 2acx.jpg
Ventus 2acx.jpg [ 328.03 KiB | Przeglądane 27359 razy ]


Ostatnio edytowano 24 sie 2015, o 13:17 przez wacław kokot, łącznie edytowano 1 raz
Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 4 maja 2015, o 09:06 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Kiedy będzie wojna
To nie jest anegdota tylko przypadek. Przypadkiem byłem na targowisku w Oliwie i usłyszałem jak przekupki opowiadały sobie kiedy będzie wojna. Otóż będzie od poniedziałku do piątku w ładny słoneczny dzień przelotowy. Bo wojsko ćwiczy i trenuje właśnie wtedy. Na pewno nie będzie w łikend, nawet gdyby było ładnie. No może jeszcze poniedziałek jest wątpliwy, bo stanowi dochodzenie do pełnej sprawności bojowej, ale wróg o tym nie wie. Jedna przekupka miała znajomego wojaka i pytała dlaczego nie trenują w nocy i w deszczu? Kto umie latać w nocy i w deszczu - prędzej sobie poradzi w ładny dzień, niż ten co trenuje w dzień - a musi lecieć w nocy i w deszczu. Tak mówiły przekupki na targu. W Oliwie.
Pozdrawiam Wacek


Ostatnio edytowano 24 sie 2015, o 13:17 przez wacław kokot, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 24 maja 2015, o 22:26 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Przygodne doświadczenie.
To nie to o czym niejeden pomyśli. Przygodne lądowanie może przydarzyć się każdemu szybownikowi. Tylko, że jedni mają zaliczonych kilkadziesiąt pól, a inni ledwie dwa. Ja należę do innych i nie mam się z czego cieszyć. Bo nie z tego że latam zbyt asekuracyjnie i nie idę na całość. To zawodnicy mają zadanie lecieć w pole nawet w beznadziejnych warunkach, aby zarobić nieliczne punkty, które inni stracą siedząc na lotnisku. Natomiast zazdroszczę im doświadczenia polowego, które daje pewność siebie w każdym następnym przelocie.
Sam miałem okazję polecieć Bocianem jako balast - z prezesem aeroklubu jeszcze na Gądowie we Wrocławiu. Warunki były tak liche, że nawet ja świeżo po diamencie DCP326 km nigdy bym się nie puścił z wiatrem pod pełne pokrycie. No i prezes wtopił, Bocian spadał i po zwrocie pod wiatr ciągnął coraz niżej, bez kręgu i usiadł z prostej. Pewnie musiał mieć to pole w pamięci lecąc z wiatrem. Tak zwykle się robi - wybierając mijane pole jako zapasowe.
Po dobiegu prezes zawołał samolot w pole (wtedy latanie holówki w pole było standardem). Nie minęło 10 minut jak przyleciała holówka i wypuściłem Bociana za skrzydło. Pozostało mi tylko pójść na pobliski przystanek tramwajowy (Nr5 z Leśnicy) i wrócić trzy przystanki na lotnisko, gdzie Bocian już latał z uczniami. To było dobre doświadczenie polowe, gdyż obserwowałem z kabiny decyzję o lądowaniu i wykonanie manewru.
Pozdrawiam, Wacek


Ostatnio edytowano 24 sie 2015, o 13:16 przez wacław kokot, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 25 lip 2015, o 12:33 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Celuj w zielone
Szybowce z przelotów kierowane są przez kwadrat od razu pod hangar i lądują z przelotem albo wręcz z wiatrem nawet bocznym.
Ja wracałem z termiki i w nadziei, że skierują mnie długalem pod hangar zapytałem naiwnie przez radio "Gdzie mam lądować?". I tu instruktor Piotruś dał mi wytyczne "CELUJ W ZIELONE". I wcelowałem, bo lotnisko jest duże.
Pozdrawiam Wacek


Ostatnio edytowano 24 sie 2015, o 13:15 przez wacław kokot, łącznie edytowano 4 razy

Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 24 sie 2015, o 12:28 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Prawdziwe pilotki
W drugim samodzielnym locie na holu za samolotem. pilotka niedokładnie zamknęła kabinkę Juniora. A właściwie wcale jej nie zamknęła. Zaraz po starcie kabinka z hukiem się otworzyła i dyndała przy burcie. Pilotka wystraszona zaczęła wachlować na linie, więc holownik ją wyczepił na 150m. Ta zrobiła zakręt w lewo w stronę silosów i pola kukurydzy, po czym zaczęła rozpinać pasy, aby sięgnąć do linki i dyndającej owiewki.
W tym czasie Junior zaczął stromo schodzić do pola (kukurydzy) i w tej pozycji zniknął z oczu zdumionemu instruktorowi. O dziwo !? po chwili w radio usłyszeli meldunek "szybowiec cały tylko owiewka trochę podrapana". Nie uwierzyli, wsiedli do holówki i polecieli nad pole sprawdzić. Okazało się, że pilotka bez hamulców wyrównała nad kukurydzą, a za nią chciała przyziemić na zaoranym, więc otworzyła hamulce. niestety był głęboki rów, więc jak mistrz akrobacji - zamknęła hamulce, przeskoczyła rów i stanęła 20m za nim. Taki Cud ? - zdarza się tylko pilotkom.
Inna z kolei wylądowała Piratem poza lotniskiem za ruchliwą szosą. Po stronie lotniska stała wyciągarka i wyciągarkowy - jej mąż - niewiele myśląc - zatrzymał ruch na drodze. Obrócił wyciągarkę w tę stronę - przeciągnął z kolegami linę przez szosę do szybowca i pilotka mogła wykonać krótki skok przez szosę, wyczepiając line jakby na wzlocie przerywanym. Tego dnia już nie chciała więcej latać. Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 25 sie 2015, o 11:53 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Poziom odniesienia
Był instruktor, który samokrytycznie ostrzegał uczniów pilotów, że instruktor też człowiek i może mieć gorszy dzień, podatny na robienie błędów i żeby wtedy na niego uważali. Chodziło o zdopingowanie uczniów- jeszcze nie pilotów, żeby też myśleli, a nie ślepo wierzyli w to co mówi i robi instruktor. Faktycznie wzmożona uwaga ucznia może wykryć jakieś zagrożenie i ustrzec nawet przed zagrożeniem wypadkiem
A uczniowie przytomnie zapytali - "A jaką dziś ma pan kondycję - żebyśmy po objawach mieli jakiś poziom odniesienia" ?!
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 27 sie 2015, o 08:23 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
O co wam chodzi?
Na Jantarze Std3 lądował jakiś Belg. Uważaliśmy ze startu, czy ma podwozie, bo nijak nie można się było z nim dogadać nawet na ziemi, a co dopiero przez radio. Miał.
Ale zaraz po przyziemieniu podwozie się schowało i Jantar zatrzymał się na brzuchu.
Belg blady i wystraszony wysiadł, a my z instruktorem Piotrusiem dawaj podnosić Jantara i wystawiać podwozie. Podnosiliśmy oczywiście rękami uczniów na starcie. I niestety kilkukrotne próby zablokowania podwozia były nieudane. To znaczy wysuwał się czerwony przycisk blokady, ale podwozie się zamykało i Jantar siadał na brzuchu. Piotr zawezwał szefa technicznego, aby ocenił wadę i naprawił podwozie, gdyż nawet nie mogliśmy zjechać nim do hangaru. Przyjechał na start powolutku - widać napakowany wiedzą i doświadczeniem. Pooglądał podwozie podczas gdy my trzymaliśmy Jantara w powietrzu - oczywiście rękami uczniów. Złapał za dźwignię podwozia (tę z prawej strony) i tak od połowy zakresu jak ją rozpędził to z hukiem walnęła (pierdyknęła) w odbój i podwozie było zablokowane. Tak spojrzał na nas i zapytał - "Ale o co wam chodzi. To po to mnie zrywaliście na start, że nie umiecie otwierać podwozia ?? Piloci!?"
I dumny pojechał do hangaru. Teraz już umiemy.
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 30 mar 2016, o 22:20 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Egzaminy na moją licencję szybowcową.
To prehistoria szybownictwa polskiego. Ustne egzaminy i sesje egzaminacyjne były objazdowe- do mojej licencji sesja była w Lisich Kątach. Pojechałem z Gdańska wieczornym pociągiem przez Malbork. Stacja w Owczarkach była oświetlona jak w dzień. Wysiadłem z pociągu tylko ja, dumny uczeń-pilot. Gdy tylko pociąg wyjechał ze stacji - światło zgasło i stała się ciemność. Pomyślałem - nic to, znajdę drogę do Lisich. W zupełnej ciemności najpierw spadłem z peronu na tory. Przypomniałem sobie, że nie pamiętam gdzie jest lotnisko. Pobłądziłem trochę po ścieżkach i polach i trafiłem w krzaki nad rzeczką. Teraz przypomniałem sobie nazwę - to Osa. Nie przypuszczałem, że będę miał takie kłopoty z nawigacją. Po godzinie chaszczowania znalazłem stary dziurawy mostek przez Osę i dotarłem do internatu. Następnego dnia - sesja i faktycznie trzeci egzamin oblałem - bo to była nawigacja. Egzaminator nie wpisał mi pały, tylko odesłał na powtórkę. I tu zrobiłem najgłupszy błąd. Zamiast wykuć przeliczenia kątów, kursów i wiatru - podszedłem już po godzinie ponownie. Zdziwiony egzaminator dla przykładu zaraz mnie oblał. Tym razem nie było litości. Pała wpisana do protokołu (można było jeden egzamin oblać, ale na następną sesję). Za to kolejni egzaminatorzy widząc wpisaną pałę i moją determinację - litowali się nade mną. Trzeciego dnia sesji - obkuty podszedłem z prośbą o poprawkę i tu okazało się, że nawigator wziął mnie przedtem za samolociarza. Gdy zobaczył szybownika - puścił mnie z uśmiechem, gdyż obliczanie kąta znoszenia w szybowcu na przeskoku jest mało przydatne. Jedyne co mi naprawdę zostało z tej nawigacji to dobra znajomość okolic lotniska po nocy od strony Owczarek i Kłódka. Bo w Kłódce był wtedy jedyny bar, gdzie piloci po zdobyciu warunku - stawiali kolegom. A zamówienie było takie -"Poproszę górną półkę", na której stało kilka win. Pozdrawiam Wacek
ps. poznałem wtedy imiennika Wacka z Rybnika, który oblał dwa pierwsze egzaminy i dzielnie zdawał pozostałe przedmioty. Na koniec podszedł tak jak ja i zdał obie poprawki. Oto jak upór szybownika został doceniony. Tak szybownik nawet młody potrafi stanowczo i skutecznie działać w dużym i długim stresie
ps2. mój kolega z licencji doszedł do wyżyn lotniczych. Ostatnio , jako doświadczony już pilot LOT-u - 12.2017- przyprowadził na Okęcie z fabryki w Seatle najnowszego Boeinga 737-MAX8.
http://www.tvp.info/35054022/nowoczesny ... -warszawie
Takich mamy znajomych pilotów. Pozdrawiam Wacek.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 31 lip 2016, o 19:44 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Ranwers na hamulcach
Ostatniego dnia szybowcowych mistrzostw świata w Lesznie 2014 kończyłem swoją przygodę sondy. Aż żal, że to już koniec. I chociaż od rana była blacha na niebie i nic nie wskazywało na ostatnią konkurencję - wystartowałem punkt o jedenastej, jak kazał task setter. Po godzinie łapania w parterze bąbli z jedynego źródełka wreszcie przebiłem inwersję i poszedłem na 1000m. Więc gdy termika ruszyła łapczywie łapałem kolejne setki metrów wysokości ostatniego sondowania. Aż tu kazali mi już wracać do lądowania. Nie mogłem odpuścić i zgłosiłem 1400m- a ze startu: "wracaj już". Nie mogłem odpuścić noszenia po długim włóczeniu się po parterze i zgłosiłem "mam1500m". Wtedy z radia poleciała jakaś wiązanka, której obcokrajowcy na gridzie na pewno nie zrozumieli. Spoko - miałem już sposoby na szybkie zejście na ziemię przed startem ziemnym. No ale to było 1500m w 8 minut do zjazdu z pasa. Mój instruktor Piotruś wchodził Puchaczem w korkociąg 8 zwitek w prawo, 10 zwitek w lewo i po kłopocie, ale długalem nie mogę. Wrzuciłem najpierw 220 na licznik, a potem 250. Przeleciałem Leszno jak odrzutowiec i okrążyłem cały grid na lotnisku i jeszcze zostało 600m. Leciałem 220 wzłuż gridu na hangar i pomysł na ranwers wyszedł jakby intuicyjnie. Bo co zrobić żeby otworzyć hamulce - trzeba szybko zwolnić chociaż do 170, czyli wyrwać a najlepiej w pion. A żeby wrócić na początek prostej do lądowania spod elewatora- muszę zawrócić. Czyli wychodzi ranwers na hamulcach - jak nic. A jaka świeca w pionie wychodzi z 220 km/h - długa i szybka. Nad hangarem płynnie wyrwałem w pion, przełożyłem drążek w lewą rękę, żeby prawą otworzyć podwozie, które też hamuje. Teraz drążek w prawą i przy 170 -hamulce pełne. Jaki szum długal musiał dawać tym na dole przy hotelu!! Bez zwłoki wcisnąłem pełną lewą nogę i była to ostatnia chwila na prawidłowy obrót. Skorygowałem jeszcze lotką lewe skrzydło i zaraz prawą lotkę żeby pomóc w obrocie. No i wyszedł. Teraz pionowo w hangar do 180 zamknąć hamulce i wtedy płynnie - jak z pętli - w poziom i szybko wzdłuż gridu na początek prostej. I znowu pod elewatorem ciasny zawrót na wznoszeniu podobny do spirali. No, koniec emocji i mogłem zwolnić, wywalić hamulce i zgłosić "sonda - na prostej". Została minuta i zdążyłam zjechać z pasa. To był mój pierwszy ranwers na długalu (i jak na razie jedyny). Na szczęście nikt mnie nie opieprzył za taką ryzykowną akrobację. Przecież mógł wyjść ślizg na ogon, a nawet na klapy. We wspomnieniach coraz mocniej przeżywam emocje w tym manewrze. Teraz wiem dlaczego jacyś Słoweńcy klepali mnie po ramieniu na pożegnalnym grilu. Jeszcze skrzydło nie opadło, gdy zgłosiłem "sonda na ziemi - poza pasem", a Koral już wypuszczał pierwszego zawodnika "naprężaj, po ziemi, start".
Pozdrawiam Wacek
ps. ranwers na długalu wyszedł tylko dlatego, że przed obrotem zanim spadła prędkość trzymałem długo i zdecydowanie prawą lotkę i moment kierunkowy lotek zadziałał. Sam ster kierunku nie dałby rady, to przecież 20,5m rozpiętości. Skutek jednak był taki, że po obrocie straciłem kierunek o ok.20st i podczas pikowania w pionie przed wyprowadzeniem musiałem zdecydowanie odkręcić na kierunek wyprowadzenia.


Ostatnio edytowano 12 mar 2017, o 00:14 przez wacław kokot, łącznie edytowano 6 razy

Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 19 sie 2016, o 22:09 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Pretendent
Mój kolega Leszek - jeszcze z Wrzeszcza (było takie lotnisko), został jako dobry junior zakwalifikowany na mistrzostwa Polski seniorów w Lesznie. Pierwszą konkurencję mistrzostw wygrał właśnie on i został nazwany przez starych wyjadaczy wszelkich mistrzostw "pretendentem". Oczywiście pozostałe konkurencje wygrywali mistrzowie, ale pretendent został już do końca przezwany pretendentem. Że ośmielił się zagrozić mistrzom.
Niełatwo jest sprostać rywalizacji z mistrzami, jeżeli nie ma potężnej motywacji i odwagi i doświaczenia w lataniu w najtrudniejszych warunkach.
Teraz kadrę szybowcową przygotowuje pani psycholog sportowy, a nie jest to łatwe zadanie. Tę rywalizację wygrywa się głównie dzięki odważnej taktyce i silnej motywacji. Takiej jak miał "pretendent". W pierwszej konkurencji.
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 7 lis 2016, o 17:54 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Świadkowie po latach.
Ostatnio (na wyprawie w Gruzji) spotkałem niedoszłego uczestnika kursu podstawowego we Wrzeszczu w latach 60-tych. To na tym kursie instruktor na kolejnym wzlocie za windą dostał ataku serca, a ponieważ nie zapiął pasów- opadł na drążek i szybowiec wbił się w ziemię. Rodzice zabrali mojego rozmówcę jako kursanta z kursu i więcej nie latał. Drugi przypadek był wczoraj na wycieczce grupy wędrowców nad Jeziorem Żarnowieckim. Opisałem wypadek samolotu Jak-18 w latach 70-tych, który na zmianę z drugim samolotem - wykonywał loty zapoznawcze dla lotniczej drużyny harcerskiej we Wrzeszczu. Jeden samolot nie wrócił z kolejnego oblotu trasy i wiedzielimy, że coś się stało, może lądowanie w terenie. Dopiero potem okazało się, że samolot zakosiaczył nad zalewem w Łapinie i naciął się na przewody wysokiego napięcia ścinając kabinę razem z pilotami. Jeden z wędrowców stwierdził, że jako chłopiec na wakacjach nad zalewem był z kolegami świadkiem wpadnięcia samolotu na druty pod napięciem i błysku ognia. Jako pierwsi dobiegli do wraku samolotu i zobaczyli straszny widok w kabinie. Do dzisiaj ma przed oczami ten widok.
Dla nas pozostaje pamięć o kolegach i przestroga o dotrzymaniu zasad bezpiecznego latania. Żeby nie powtarzały się wypadki, trzeba przypominać te byłe. Bo się powtarzają : http://mib.gov.pl/files/0/1796976/20160669RK.pdf
Warto w zimie poczytać na stronach PKBWL http://mib.gov.pl/2-KomunikatyKomisji.htm
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 17 gru 2016, o 12:29 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Samotność pilota (oczywiście jednostera)
Pilot jest sam ze swoimi myślam i decyzjami w locie. Zamknięcie kabinki przed startem odgradza go od problemów lotniskowych (w niektórych klubach to odstresowuje tak, że nie chce się lądować). Otwierają się natomiast wrota do przygody pod cumulusami. Obserwowałem pilotów przed startem i po lądowaniu, gdy wracali do realiów lotniskowych. Widać klasę pilota, który skupia się przed startem. Nie wolno wtedy pilota rozpraszać odrywając od przygotowania, gdy zbiera informacje o pogodzie, ustawia lusterko, wpisuje trasę do loggera i wreszcie sprawdza kabinę oraz reguluje pedały i oparcie. To ważne bo nie rozprasza w locie. Nieraz musiałem odstawić szybowiec do naprawy zablokowanych pedałów. Zmiana położenia pedałów w locie pozwala rozruszać zdrętwiałe nogi w długim locie. Za to po locie jedni muszą wykrzyczeć radość z udanego lotu, ale inni zamykają się w sobie i trzeba z nich wyciągać - co ich spotkało na trasie. I tu okazuje się, że nie każdy pilot chce i potrafi opisać warunki lotu, zwłaszcza na zawodach, gdy konkurenci podglądają taktykę. Jednym z wyjątków jest Jakub Prezes Puławski, który opowiadał nam na obozie juniorów tajniki każdego przelotu.
Pozdrawiam Wacek


Ostatnio edytowano 19 sty 2017, o 18:36 przez wacław kokot, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 19 sty 2017, o 00:15 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Dwie gilotyny
mamy w Elblągu co najmniej dwie gilotyny do obcinania palców pilota. Pierwsza - to blaszane drzwi hangaru obsługowego. Kto często bezpiecznie używa tej gilotyny to wie, gdzie nie pchać paluchów podczas zamykania hangaru. Dodatkową pułapką są drzwiczki wejściowe - też blaszane, groźne podczas otwierania drzwi. Już dwa razy miałem przycięte palce, a to piekielnie długo się goi. Z obciętym paluchem może i da się latać (do najbliższego badania), ale na gitarze to już ciężko jest pograć. Mam co prawda kumpla gitarzystę bez serdecznego palca lewej ręki, tylko, że on może łapać tylko akordy septymowe i to w przewrocie terc-kwartowym (jeżeli ktoś wie co to znaczy- to nie jest ranwers! Ranwers to pikuś przy tym przewrocie!). Nie należy omijać hangaru obsługowego dużym łukiem, ale myśleć o zagrożeniu i być czujnym podczas zamykania drzwi.
Drugą gilotyną jest otwarta i spadająca przednia kabinka Bociana. Rewelacyjnie obcina albo kaleczy paluchy ogłupiałemu i zaskoczonemu lotnikowi. Najbardziej zagrożeni są uczniowie jeszcze nie opierzeni i pasażerowie bez nadzoru instruktorskiego. Wystarczy że ktoś beztrosko trzyma łapą lewą burtę, gdy szybowiec stoi oparty na lewym skrzydle i wiatr zawieje. Trafieni mogą być też łąpiący spadającą kabinkę w nadziei, że ją złapią tuż przed uderzeniem. Dodatkowym powodem jest zbyt krótka linka oporowa, trzymająca kabinkę w pobliżu przegibka.
Uważajcie, aby nie pchać łap pod gilotynę.
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 12 mar 2017, o 16:37 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Na co szybownik patrzy zimą
Wiem dlaczego Kamil Stoch przegrywa z dwoma konkurentami !! Dzisiaj Wellinger i Kraft w Oslo lecieli dalej, bo układali dłonie w dużych rękawicach jak sterówki czy dodatkowe powierzchnie nośne. Na powtórkach wyraźnie widać jak tuż za progiem tylko oni dwaj natychmiast układają dłonie kciukami na zewnątrz (Kamil do ciała) i odchylają w tył , aby stworzyć dodatkową powierzchnię nośną z płaskich rękawic. Ani razu nie zmieniają tego układu dłoni w locie i trzymają sztywno jak skrzydełka przez cały lot aż do lądowania. Dodatkowo regulują odległość obu rąk od ciała, aby lekko przytrzymać powietrze przepływające przy ciele. Kamil i Piotr mają małe rękawice i nie układają dłoni jako nośne dodatkowe płaskie powierzchnie dłoni, kciukami na zewnątrz . Dłońmi można też zakrzywiać strugi za ciałem, aby zmniejszyć wiry. Dlatego Kamil nie ma szans, bo nie jest szybownikiem i nie zwraca dość uwagi na współczynniki siły nośnej i siły oporu takiego kształtu jak skoczek. Dla nas to jest abecadło. Pozdrawiam Wacek
ps. chodzi o poprawnie wykonany skok, a dłonie dają te najważniejsze 3 metry. Jeżeli ktoś zepsuje skok, to te dłonie pomogą tylko tyle ... i Kraftowi pomogły ....


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 21 kwi 2017, o 15:28 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Badania express
Tak oto przypadkowo urodziła się anegdota. Wybierałem się na badania okresowe, ale dodatkowo zafascynował mnie tani dolot do Warszawy za śmieszne 24 zł. Gdy faktycznie znalazłem taki przelot Rayanerem zdążający na morfologię przed 8.30 zacząłem szukać ośrodka. Znalazłem najmniej 4 ośrodki w Warszawie, z czego dwa na Okęciu. Niestety LuxMed zgłosił, że na najbliższe terminy przyjmuje tylko pilotów lotowskich i stewardesy. Za to Med-Aviation na Ursynowie nawet nie zapisuje, ale przyjmuje wszystkich przed 8.30, tylko na czczo. Dodatkowo trzeba dowieźć mocz do badania, najlepiej w sobie (a nie jest to łatwe). Zatem zasiadłem do komputera i drukarki i zakupiłem bilet za 12 zł w jedną stronę (miejsce przy oknie) i drugie 12 zł z powrotem. To dużo tańsze latanie niż szybowcem (bez składek, godzin społecznych, badań, KWT i KTP) i zastanawiam się czy się nie przenieść. Na przelot po 6 rano trzeba dojechać i zdążyć się przebić przez kontrolę antyterrorystyczną. Jedyny pewny dla mnie środek transportu tak wcześnie rano na lotnisko to mój maxiskuter. Dałem radę, dojechałem na parking i doleciałem na Okęcie, kontrolując przebieg lotu na podręcznym GPS Garmin/Vista. Po starcie miałem piękny widok na Gdynię, Wejherowo, Puck i Władka oraz Kaszuby z jeziorami Raduńskimi. Pilot wszedł szybko na jakiś pułap po 100km i resztę lotu schodził na ujętym gazie do lądowania. Taki szybowcowy dolot 160km. Ciśnieniowy wysokościomierz mojej Visty pokazywał tylko 1500m w kabinie Boeinga 737, ale to zmyłka. Za to prędkość- poprawnie, 260km/h do oderwania i 250km/h do przyziemienia na Okęciu (plus wiatr, bo Vista pokazuje prędkość GPS). Max.730 km/h, ale to krótko, bo na zniżaniu prędkość spadała.
Trzeba wcześniej przygotować się w internecie ZTM Wwa http://wyszukiwarka.ztm.waw.pl/bin/query.exe/pn gdzie możesz zaplanować połączenia komunikacji. Tam też na planie miasta ustawiasz ludzika i oglądasz wygląd wokół przystanków. Po wyjściu z autobusu 148 na Ursynowie od razu zobaczyłem w oddali beczkoidalny wieżowiec (jedyny w okolicy) w którym na parterze są badania lotniczo-lekarskie. Mijałem też stację metra IMIELIN- dość blisko wieżowca. Badania skończyły się przed 10.30 i miałem jeszcze czas na zwiedzanie Warszawy. Za to w locie powrotnym o 14.15 usiadłem przy oknie i odbyłem przelot widokowy. Wisła z Modlinem, Grudziądz, Kwidzyn z nowym mostem przez Wisłę, Gniew z krzyżackim zamkiem i ujściem Wierzycy do Wisły, Malbork z Nogatem, zamkiem i pasem EPMB, kosa Mierzei Wiślanej, Elbląg w oddali z katedrą, mosty w Kiezmarku i ujście Wisły, wyspa Sobieszewska z mostem pontonowym, rafineria, starówka gdańska z Żurawiem i kościołem Mariackim, moje osiedle, sanktuarium Matemblewo w lesie i lądowanie w Rębiechowie. Rewelacja. Dodatkowo pilot zafundował nam niespodziankę, gdy przyziemił bardzo krótko, właczył odwracacz ciągu ostro wyhamował i po chwili zjechał w połowie pasa wprost do portu i zatrzymał się blisko wyjścia do miasta. Dla mnie to było bardzo szybko, ale hamulce działały i samolot stanął dokładnie tam gdzie trzeba, bez użycia silników tylko hamulców.
Pozdrawiam Wacek
ps.1 To kołowanie przypominało mi ostatnie rewelacyjne lądowanie Adama Juniorem, gdy podjechał aż pod busa czekającego już z Puchaczem na drodze kołowania, tak, że nie trzeba było go przepychać tylko podpiąć linę.
ps2. w kolejce do lekarzy byłem między stewardesami Wizzara. To duża atrakcja dla mnie, bo ładne są te babki i EKG wykazało, że serce bije aż za mocno (i nierówno).


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 4 mar 2018, o 08:10 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Zamarznięta płyta.
Zima w marcu trzyma na minus 10stC, śnieg dopadał i postanowiłem zobaczyć Górę Chrobrego. To taki nowy stok (a raczej stoczek) narciarski w Elblągu. Za to mają ratraka i armatki śnieżne, no i prawdziwe bramki z kołowrotkami. Po drodze zajechałem do Klubu, żeby zobaczyć jak trzyma się błotniste i rozjeżdżone kołami lotnisko. A tu zaskoczenie, bo ekipa pilotów przystąpiła do składania Bociana i do montażu elementów wózka Krakus po malowaniu. Przegląd płyty lotniska zalanej i rozmokniętej jeszcze w styczniu pokazał, że po zamarznięciu nadaje się do kołowania, a nawet do lądowania. Dla spokoju sumienia lotnika postanowiliśmy sprawdzić, czy Morane odpali skoro hangar nie jest ogrzewany. Za którymś razem odpalił. No to nie pozostało nic innego jak wystawić i zrobić przegląd Puchacza i spróbować go uzbroić w akumulator i dwa spadochrony. Też się udało. No to nie pozostało nic innego jak zaholować go na zamarznięty i twardy pas, żeby zobaczyć czy da się wystartować. Sprawdziliśmy też jakie tumany śniegu wzbudzała holówka podczas startu. No to Morane zrobił oblot warunków i wylądował szczęśliwie na zamarzniętej płycie lotniska. No to nie pozostało nic innego jak sprawdzić czy uda się wystartować zespołem. W tumanach śniegu warkocza zaśmigłowego Puchacz przebił się i dzięki bocznemu wiatrowi i dość długiej linie był poza warkoczem. Też się udało. Aż zwątpiłem czy zdążę przed zachodem pojeździć na Górze Chrobrego na nartach. Bo widoki zamarzniętego Zalewu Wiślanego i Jeziora Drużno, Elbląga w zimowej szacie- są niepowtarzalne. A i stoczek narciarski zobaczyłem z Puchacza. Szczęśliwe lądowanie pod hangar na skutej lodem drodze kołowania pozwoliło nam szybko schować sprzęt i wypić jeszcze kawę z andrutem zafundowaną przez dyrektora Jacka. Wyczyn to duży gdy woda w kranach jest odcięta i nawet zamarznięta. Bo lotnik wszystko pokona gdy tylko chce. Oby mróz trzymał do kwietnia, bo jak odpuści i płyta rozmięknie to do połowy maja już nie polatamy. Zdążyłem jeszcze podjechać na Górę Chrobrego i zrobić dziesięć zjazdów. Szczęśliwie bez upadków i nawet z dużą prędkością jak na taki mały stoczek.
Pozdrawiam ekipę startową i dzisiejszego holownika Grześka -
Wacek

ps. namawiam wszystkich lotników, aby wybierali się na narty na Górze Chrobrego, bo przy okazji można nawet w zimie polatać na Puchaczu, jak pokazał mój przypadek.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 10 cze 2018, o 08:56 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Aerofotograf
Robienie zdjęć z szybowca to trudne zadanie i trudne są też początki. Nasz kolega-instruktor leciał kiedyś Juniorem na zawodach w okolicy Olsztyna i miał zamiar zrobić zdjęcia przez okienko. Bo zdjęcia przez plexę gorzej wychodzą. A prawie wszyscy wiedzą, że klamka kabiny w Juniorze przeważnie ma słaby zatrzask. Gdy zabrał się za wystawianie obiektywu przez otwarte okienko, puścił stery i szybowiec zrobił mały trawers. Niechcący zaczepił mankietem o klamkę i kabinka z impetem otworzyła się na prawe skrzydło. Plexi z hukiem wypadło z ramy i poleciało w dół na pola i łąki razem z czapką, ale aparat wpadł do kabiny na podłogę. No cóż, nasz aerofotograf zamknął owiewkę, a raczej tylko samą ramkę i poczuł te 90 km/h wiatru na twarzy. Ponieważ miał okulary, nawet chciał kontynuować przelot, może z trochę gorszą doskonałością, ale dech zapierało mu w piersiach. Mógł za to robić świetne zdjęcia, gdyż plexa już nie przeszkadzała. Tyle, że przeszła mu ochota.
Po kilku minutach zrozumiał, że przelot w tych warunkach bez czapki pilotki i z potarganymi włosami nie pozwoli mu dokończyć tej konkurencji i - zawrócił na lotnisko i szczęśliwie wylądował.
Widoki ziemi z kabiny są zachwycające i nie trzeba ich fotografować, tylko jak najczęściej oglądać z kabiny. Najlepiej przez czystą plexę.
Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 21 mar 2019, o 22:37 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Najważniejsze przyrządy w szybowcu.
Tylko podczas szkolenia podstawowego ćwiczymy lot z zasłoniętymi przyrządami, mając do dyspozycji tylko maskę, horyzont, szum powietrza, drążek i pedały. To właściwie wystarczy, żeby jakoś lecieć i ocenić prędkość i wysokość "na oko". Wzrokowa ocena małej wysokości jest dokładniejsza niż ocena dużej wysokości- np.powyżej 700m. Mój instruktor mawiał, że wysokość jest za mała, gdy widzisz, że krowy na łące mają kwadratowe oczy. Trzeba jednak zapamiętać to ćwiczenie, bo może nas spotkać taki przypadek naprawdę. Jesienią poleciałem na przelot Jantarem. Po starcie prędkościomierz okazał się przeskalowany i po wyczepieniu zaciął się na 140. Wariometry tylko ciągle pulsowały. Objawy wskazywały na obecność robaka w przewodach ciśnienia całkowitego. Dobrze, że wysokościomierz działał - chociaż wysokość na dolocie da się kontrolować. Wariometr można zastąpić częściowo "siedzeniem" i wysokościomierzem ale do centrowania słabego komina to kiepski zestaw. No ale miałem przecież elektronikę i wskazania "ground speed" więc poleciałem na trasę. Jednak stary akumulator do elektroniki padł po niecałej godzinie. Lusterko wytrzymuje bez doładowania może godzinę, Colibri ok. 3 godzin, jeżeli było naładowane. A ja w trzeciej godzinie lotu i 90 km od lotniska zostałem jak uczeń - bez przyrządów, gdy najpierw lusterko, a potem Colibri zgasło, a prędkościomierz pokazywał ciągle 140. Naprawdę odechciewa się w takiej sytuacji kontynuować lot po trasie. Dodatkowo nie zabrałem mapy, licząc na lusterko z wpisaną trasą. Najważniejsze jest wtedy Słońce i zegarek. No i egzaminy z nawigacji które wymagały znajomości stron świata. Znam dość dobrze rejon lotów, pamiętam obiekty punktowe, liniowe i powierzchniowe. Po zawróceniu na kurs "do domu" okazało się, że na trasie wieczorna termika zupełnie siadła i był to ostatni moment na powrót. Tym razem mi się udało i dzięki reakcji na awarię akumulatora zdążyłem bez wszystkich ważnych przyrządów powrócić na lotnisko. Maska i horyzont, szum powietrza, drążek i pedały i precyzyjne sterowanie - to jest podstawa sukcesu.
Po powrocie z trudem wydmuchałem zator używając ciśnienia 5 atm ze sprężarki. To był robak w przewodzie ciśnienia całkowitego.
Pozdrawiam Wacek
ps. teraz mam już zapasowy solarpowerbank i kabelki w kabinie. Zakładam też pokrowiec. Inni zawodnicy odpalają XC-Soar w komórce i lecą dalej. Tak też można, ot na przykład https://glajtem.pl/elektronika.html.


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 21 cze 2019, o 21:05 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Sprzężenia w radio.
Zasilanie wielu przyborów przelotowych w szybowcu wymaga osobnego akumulatora i oczywiście rozgałęźników i zasilaczy USB. Bardzo się zdziwiłem, gdy na Flajówce moje radio co chwilę sprzęgało się i siało po częstotliwościach. Zwykle podejrzewa się "innych" o zakłócanie w eterze, a tymczasem sam byłem winowajcą. Przypadkowo zbliżyłem mój ręczny radiotelefon do rozdzielacza USB z którego zasilałem lusterko i Colibri. Ten rozdzielacz USB siał do radia w kabinie i do radiotelefonu. Okało się, że zasięg sprzęgania był nawet ok. 1 m co wykluczało zastosowanie go w kabinie.
Zastosowałem indywidualne zasilacze 5V podłączone do gniazd akumulatora i zjawisko ustąpiło, ale sprawdzać trzeba zawsze na ziemi, bo w powietrzu nie ma żadnego manewru w ciasnej kabinie. Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Re: PRZYPADKI I ANEGDOTY
PostNapisane: 16 maja 2020, o 17:41 
Offline

Dołączył(a): 27 mar 2011, o 22:24
Posty: 606
imię i nazwisko użytkownika: waclaw kokot
Klucz montażowy.
To było w CSS Leszno. W okresie dożynek w okolicznych gminach organizowali festyny i szukali atrakcji lotniczych. Po starej znajomości Szef kazał nam pojechać z Juniorem na wózku aby był atrakcją w gminie 30 km od Leszna. Co prawda nie latającą (latać miała motolotnia) ale tylko do wsiadania. Na szybkiego z łapanki - wziąłem Juniora, który już był na wózku, bo wrócił z pola i było mniej roboty. Ponieważ Żuk od sołtysa już czekał - ruszyliśmy nie czekając na dodatkowych chłopaków do obsługi. Pomóc w montażu mieli miejscowi - ponoć nie pierwszy raz mieli szybowiec na dożynkach. Na miejscu okazało się, że motolotnia nie przyleci bo miało się na burzę, więc Junior stał się największą atrakcją. Zdjęliśmy z chłopami skrzydła i kadłub z wózka, a sołtys nalegał na szybkie zmontowanie szybowca. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie brakowało klucza montażowego. Chłopy silne - po żniwach - pchały skrzydła a ja kierowałem ruchami aby trafić ze sworzniem głównym. Tak celowałem 20 minut - wyżej w tył, niżej pchaj, aż spocony zniechęcony niepowodzeniami przypadkowo trafiłem i wcisnąłem sworzeń bez pomocy klucza montażowego. Do posiedzenia w kabinie ustawiła się niezła kolejka chętnych, młodych, starszych i dzieci. Wymyśliłem sposób uatrakcyjnienia posiedzenia w kabinie : oto zamontowałem akumulator do radia i z Icoma rozmawiałem z każdym nowym "pilotem" wydając mu różne polecenia. Na wychylenia drążka - przechylałem na boki skrzydłami a jeden przy ogonie reagował na ruchy sterem kierunku - obracaniem ogona tak, aby pilot w kabinie miał wrażenie że "to działa". Miałem też wystąpienie promujące loty widokowe w CSSie i opowiedziałem conieco o lataniu szybowcowym i możliwościach Juniora. Na koniec szukając szmatki w skrzynce narzędziowej przy wózku - znalazłem klucz montażowy, tak potrzebny do składania Juniora. Szef wrzucił go w ostatniej chwili do skrzynki. Przydał się tylko do demontażu po festynie, bo jak wiecie rozłączać okucia skrzydeł też trzeba kluczem - aby nie uszkodzić sworzni i dźwigarów. To dotyczy Juniora i Jantarów. Zapamiętam na zawsze. Pozdrawiam Wacek


Góra
 Zobacz profil  
 

Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 69 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1 [ DST ]


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
cron
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group alveo

Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL