Ostatnio dałem się namówić na przeloty z uczniami do licencji - takie tam 100 km pod nadzorem. Tylko, że ja nigdy na przelot Puchaczem nie leciałem i do tego z tylnej kabiny. Pamiętam jak Jarek zrobił 300 na Puchaczu - albo też 300 Darek z Kubą. Czyli że można. W niedzielę wyskoczyła pogoda na ostatnią konkurencję Mistrzostw Polski, to i ja się zabrałem z pierwszym uczniem do Puchacza. Ciekawe, że tylko ja się bałem lecieć, bo uczeń czuł się pod dobrą opieką i strachu nie okazywał. Nastawił w logerze DCP Leszno-Przylep-Leszno i w górę. Wystrzelili nas zaraz po sondzie, a przed całym tabunem ok. 80-ciu zawodników. Na niebie gruby cirrus dopiero odsłaniał zamglony widok i noszenia się budziły po wczorajszym deszczu. Wcześniej wydrukowałem sobie biegunową Puchacza z Instrukcji, zaznaczyłem punkty przeskokowe i do krążenia, i tylko chmurek brakowało. Najpierw godzinę woziliśmy się szukając pułapu, a gdy już byliśmy blisko kłaków - doleciał do nas Zbyszek Nieradka na kadrowym ASG29 PL. Akurat zaczęło nas wciągać w podstawę i trzeba było uciekać - 150 km/h i 2 m/s do góry. Zbyszek pognał z powrotem na start lotny do kolejnej wygranej konkurencji - a my poczłapaliśmy za nim - też na start, żeby logger przeciął linię startu. Do końca nie wierzyłem, że uda nam się gdzieś dolecieć pod wiatr, ale gdy GPS pokazywał odległość od Leszna 35km, 45km i 55km stwierdziłem, że już dawno wyszliśmy ze stożka i klamka zapadła. To jest najlepszy sposób, żeby nie bać się wyjść poza stożek - wmówić sobie, że to już dawno się stało i nie ma co się wracać, tylko poganiać do przodu. Poza tym byliśmy już w stożku Przylepu, więc co za różnica jaki stożek. Stożek to stożek. Na moje szczęście cirrusa gdzieś wcięło i Słonko dawało ostro, a powietrze było polarno-morskie, tylko zamglone. Odrę przecięliśmy na 1500m między Nową Solą, a Cigacicami. Czyli po kresce. Tutaj sprawdziłem waleczność "mojego " ucznia - pytając - "mamy już 60km, więc możemy wracać - czy chcesz koniecznie do Przylepu?". No i nie dał się omamić, ale chciał zakrążyć na punkcie zwrotnym - Lecimy. Nad centrum Zielonej Góry czekał na nas okazały kalafior, który dawał 3,5m/s. Po dokręceniu 1800m skoczyliśmy nad Przylep i z powrotem do naszego komina, który cierpliwie czekał ze swoimi 3,5 m/s. Dał nam 1941m wysokości jako zaliczkę na powrót. Teraz mieliśmy wiatr tylno-boczny i na trasie chmury układane jak dywany, jedna po drugiej. Właściwie znad Odry mogliśmy próbować dolotu klucząc od chmury do chmury. A tak dolecieliśmy na metę na 900m , aby jeszcze godzinkę nad Lesznem rozeznać tutejsze nosznia. W tym jednym locie uczeń pokonał trzy warunki do srebrnej odznaki : przelot 150km, przewyższenie 1441m i czas lotu swobodnego 5h15. Teraz tylko trzeba powtórzyć to samodzielnie na Juniorku. Powodzenia Olek, dasz radę ! Pozdrawiam Wacek Ps. Sebastian - przypominam się z naszym pomysłem "2 w 1" !
|