Na Forum ava.trwa dyskusja nad sensem badań KNC, nad realną wartością i okresem ważności certyfikatu.
http://www.szybowce.com/news/article.ph ... owce#57977Faktycznie ważność tylko na rok, to przegięcie. Ale raz w życiu (oraz po istotnym uszczerbku, jak zapalenie ucha, czy wstrząs mózgu itp.)trzeba przejść badanie KNC, żeby wyeliminować pilotów pchających się na wysokość za wszelką cenę, nie znających własnych ograniczeń. Nie każdy może być kierowcą, też nie każdy ma odporność na niedotlenienie. Moi znajomi himalaiści z gdańskiego klubu wysokogórskiego stosują polską szkołę wchodzenia na 8-tysięczniki bez tlenu. Ale oni przechodzą kontrolowaną etapową aklimatyzację, nie mają nadwagi, nie palą i mają czerwonych krwinek ponad normę. Właśnie ilość hemoglobiny która jest nośnikiem tlenu jest pierwszym warunkiem odporności na zachwianą wymianę gazową na wysokości. Ssaki zamieszkujące "dach świata" nie mogą żyć na nizinach z tak wielką ilością hemoglobiny. Dlatego ja ze swoją anemią (HGB<14) od razu miałem kłopoty już na 3850m +345m(EPJG). Poczułem zawroty, zaniepokojenie i dziwną wesołość. Po szybkim zejściu na hamulcach na 3200m objawy od razu ustąpiły. Lekarz zalecił mi łykać żelazo i po miesiącu już objawów nie miałem, a wyniosło mnie w noszeniu 6m/s na 4600 zanim zdążyłem założyć maskę. Zresztą doskonale się czułem na pułapie 7250m z tlenem. Stosowałem jednak zwiększoną wentylację płuc na wysokości. Bo leżąc sobie w ciepłej kurtce - prawie nie oddychałem - litr w te i litr wewte powyżej 5000m to za mało dla mózgu. Mnie taka hiperwentylacja pasowała. W Konspekcie falowym zabraniają natleniać się na ziemi przed startem, bo wtedy na wysokości skutek jest odwrotny, ale na wysokości to co innego. Inną ważną naukę dał mi dyrektor EPJG - nie leć, gdy masz katar lub chore zatoki czołowe i nosowe. NIE LEĆ , bo wylądujesz w szpitalu na 2 tygodnie na płukaniu zatok. Kto widział igły dł. 30 cm wbijane wzdłuż nosa przez podniebienie i nadcinane policzki nad zębami wie, że z zatokami nie ma żartów. LepIej stracić za dojazd, hol i lot niż zdrowie albo życie. Lot na wysokość jest dla zdrowych i rozsądnych. Bo każdego niemal dnia możesz mieć inną odporność. Doświadczenie uczy, że trzeba dbać o uszy, płukać u lekarza z woskowiny i zakładać korki ochronne do uszu, unikać jak ognia chorych w pociągu, na stacji i na lotnisku. Trzeba mieć suche i ciepłe nogi. Ja wkładałem nogi w suchych butach w worki foliowe bo w Juniorze dmucha zimnem na nogi. Warto brać profilaktycznie witaminę C i ew. inne specyfiki na grypę i katar (z umiarem i rozsądkiem). Dolegliwości zatykania uszu i zatok są równie groźne (bo ból zatkanego ucha jest ogromny) tak jak niedotlenienie mózgu.
Pozdrawiam, z życzeniami zdrowia na wysokości - Wacek